
''Weź kopyta krowie,włóż do pieca w celu wysuszenia, by je można było dokładnie sproszkować. Część tego procesu zmięszaj dokładnie z taką ilością soli kuchennej, tłuczonego szkła i sadzy z komina. Zetrzyj to i schowaj aż do użycia w drewnianym naczyniu powieszonym nad ogniem, bo sól pod wpływem jakiejkolwiek wilgoci rozpuszcza się. Przygotuj wtedy żelazną puszkę, włóż do środka pilniki obsypawszy dokładnie proszkiem tak, aby ze wszystkich stron pokryły nim. Nałóż potem pokrywę,aby dym z proszku nie wydostał się na zewnątrz i postaw na rozżarzonych węglach, aby grzał się mniej więcej przez godzinę. Kiedy będziesz przypuszczał, że proszek już uległ zużyciu i spaleniu, zdejmij żelaznymi szczypcami puszkę z ognia i zanurz pilniki w bardzo zimnej wodzie. Wyciągnij jeden z pilników, zahartuj i przełam; jeżeli przekonasz się, że w środku jest całkowicie drobnoziarnisty i że to jest czysta stal, odsuń puszkę w ten sam sposób zahartuj całość, a jeżeli się nie powiodło, zostaw ją dłużej w ogniu.''
To kto ma krowę?:)
Próbował ktoś hartowania w miodzie? Słyszałam o takiej metodzie, ale to może taka sama bujda jak kiedyś kowale wciskali uczniom że stal hartuje się w cebuli:)
Kalina